Wojciech Orliński – „UMOCZENI” ANDRZEJA HORUBAŁY
Samcza rywalizacja bohaterów, opowiedziana z pikantnymi detalami, czyli alegoryczny opis elit III RP
Druga powieść Horubały ma fabułę ocierającą się o science fiction. Oto na polskiej prawicy jakimś cudem ocalało ostatnie środowisko nieskompromitowane żadnymi aferami. „Nawet czasy AWS-u udało nam się przejść suchą nogą” – podkreśla jeden z bohaterów. „Pampersy się rozpirzyły, nawet Liga się zdegenerowała. A nam się udało przejść i nie ma na nas haka”.
PAMPERSY NA AUCIE
Środowisko to staje przed swoją historyczną szansą – w wyborach prezydenckich jego kandydat jest murowanym faworytem, a w dodatku z powieściowego opisu wynika, że to będzie naprawdę najlepszy prezydent w dziejach Polski – światły, prawy i rozważny.
I oczywiście w obliczu szansy środowisko to zachowuje się niczym Kordian przed komnatą cara. Na stu dziewięćdziesięciu kilku stronach powieści przechodzi ekspresowe „rozpirzenie i zdegenerowanie” opisywane przez Horubałę ze znawstwem kogoś, kto oglądał takie procesy z bliska i wielokrotnie. Autor powieści mocno związany był z pampersami, z których tutaj sobie podkpiwa.
Fantastyczność fabuły Horubała podkreśla niejasnymi ramami czasowymi. Z jednej strony, skoro akcja rozgrywa się podczas prezydenckiej kampanii, powinien to być rok 2005. Z drugiej jednak mamy szereg szczegółów wskazujących na to, że akcja dzieje się dwa-trzy lata wcześniej (dowiadujemy się m.in., że w kinach wielkim przebojem jest trzeci „Matrix”). Chronologiczna niejasność ma chyba podkreślić, że to nie jest ani prognoza, ani powieść z kluczem – tylko alegoryczny opis elit III Rzeczypospolitej.
PIENIĄDZE WUJA SAMA
Główny dramat rozgrywa się między przedstawicielami dwóch pokoleń. Piotr to mniej więcej rówieśnik samego Horubały i zarazem postać dość podobna do „farciarza”, tytułowego bohatera jego pierwszej powieści. To prawicowy działacz, któremu jeszcze w dogorywającym PRL udało się załapać na strumyczki pieniędzy pompowanych przez Wuja Sama do „wielkiego geopolitycznego przekrętu”. Nie było tego wiele, ale starczało „na taryfy, na obiadki na mieście, na wszystko”. W III Rzeczypospolitej dzięki politycznym koneksjom stać go już było oczywiście na dużo więcej – akcja powieści zaczyna się i kończy w jego pięknej podwarszawskiej posiadłości.
Drugim bohaterem jest młodszy o kilkanaście lat Maciek, asystent Piotra. Ambitny przybysz z prowincji, który wciąż czuje się upokorzony, gdy rodowity warszawiak przyłapuje go na nieznajomości stołecznej geografii i etnologii. On też bardzo chce zostać zawodowym idealistą i już nawet w ankietach z dumą wpisuje „zawód: polityk”. Pod koniec lat 90. to jednak dużo trudniejsze niż pod koniec lat 80., więc Maciek na razie nosi teczkę za Piotrem.
Rzecz jasna, osią fabuły będzie samcza rywalizacja obu bohaterów, opowiedziana zresztą z pikantnymi detalami. Złośliwy czytelnik zauważyłby, że Horubała ma dziwną skłonność do opisywania w swojej prozie mężczyzn na jedno kopyto – jakby seks stanowił dla nich nie przyjemność samą w sobie, tylko środek do zdominowania partnerki (dla Piotra ulubioną formą gry wstępnej jest zmuszanie żony do odpowiedzi na pytanie: „Kto jest bossem?”). Ale to drobiazg. Sam konflikt między tymi, którzy się „załapali” i tymi, którzy też się chcą załapać, opisany jest tutaj bardzo trafnie.
UMOCZENI W HISTORIĘ
Prowadząc narrację na zmianę z subiektywnych punktów widzenia Piotra i Maćka, autor nie opowiada się w tym konflikcie po żadnej ze stron, nie popada w skrajności. Ani w idealizowanie solidarnościowego kombatanctwa, ani w paszkwil na sprzedajnego eks-idealistę. Widzimy bohaterów robiących różne świństwa lub po prostu zakłamanych – mamy tu męża zdradzającego żonę z sekretarką, polityka niszczącego własną partię dla zaspokojenia samczej ambicji, księdza, który wybrał kapłaństwo z pobudek pozareligijnych – ale autor żadnego z nich nie potępia, przedstawia ich punkt widzenia, a w dramatycznym finale pozwala im się oczyścić w chwili próby.
Choć akcja „Umoczonych” rozgrywa się w świecie prawicowych polityków, łatwo sobie ją wyobrazić w innych środowiskach. Wszędzie tam, gdzie coś stworzono od zera po roku 1989, znajdziemy takie właśnie pary jak Piotrek i Maciek. Znajdziemy kogoś, kto miał szczęście urodzić się w pokoleniu wielkich szans i błyskawicznych karier, i kogoś, kto miał pecha urodzić się w pokoleniu nosicieli teczek.
W to właśnie umoczeni są bohaterowie powieści – nie w afery, bo specjalnie na użytek swojej książki Horubała wymyślił ostatnią nieskompromitowaną partię w Polsce. Są umoczeni w historię, bo chociaż komunizm upadł, to lata 1981-89 wciąż na różne sposoby odbijają się echem w naszym życiu publicznym. Nie czytałem jeszcze tak dobrego literackiego opisu tego echa.
Wojciech Orliński, „Gazeta Wyborcza”